Preview Mode Links will not work in preview mode

Jun 04, 2022

Trwa miesiąc dumy osób LGBT+. W Polsce, która według ostatnich badań, jest najbardziej homofobicznym krajem Unii Europejskiej, jest taka instytucja, która umożliwia zawarcie ślubu parom jednopłciowym. 

Ceremonia odbywa się przy specjalnym ołtarzu dożynkowym, przygotowanym przez koło gospodyń wiejskich. Zamiast pięknie przystrojonej sali są natomiast stare, zardzewiałe klatki, przywiezione prosto z wiejskich hodowli zwierząt. Całość stanowi bowiem element scenografii przedstawienia teatralnego, którego finałem jest właśnie ślub takich par. I chociaż teatr to nie rzeczywistość, to śluby odbywają się tam naprawdę. Mowa o ślubach humanistycznych, czyli formie małżeństwa zastępującej ceremonię religijną. A sam spektakl opiera się na prawdziwych historiach ludzi udręczonych homofobią, transfobią i nienawiścią społeczną.

O spektaklu „Spartakus. Miłość w czasach zarazy” rozmawiają w podcaście „Awantura o kulturę” goście Katarzyny Janowskiej: Jakub Skrzywanek, reżyser spektaklu i dyrektor artystyczny Teatru Współczesnego w Szczecinie oraz Janusz Schwertner, dziennikarz Onetu, autor głośnego reportażu, który stał się inspiracją dla twórców przedstawienia.

Katarzyna Janowska: blisko 70 proc. nastolatków LGBT+ w Polsce ma myśli samobójcze. Bohater reportażu Janusza Schwertnera, Wiktor, popełnił samobójstwo, nie był w stanie znieść presji i nie dostał w odpowiednim czasie pomocy lekarskiej, żeby uchronić go przed tym ostatecznym krokiem. Kogo winić za tę sytuację?

Janusz Schwertner: Prokurator mówi w moim tekście: „wszyscy jesteśmy winni”, w takim sensie, że sami taki system stworzyliśmy. Należy pamiętać, że Wiktor, przed samobójstwem, trzykrotnie nie został przyjęty na odział. Gdyby wszystko działało dobrze, Wiktor nie mógłby sobie odebrać życia 17 kwietnia 2019 roku, bo przebywałby wtedy w szpitalu. Mój reportaż ma tytuł „Miłość w czasach zarazy”, ale powstał jeszcze przed pandemią, nie był odniesieniem do koronawirusa. Chodziło o miłość, jaka pojawiła się między dwójką głównych bohaterów - Wiktorem i Kacprem. Ale to też reportaż o miłości matek, które robiły wszystko, żeby uchronić swoje dzieci przed śmiercią. Matka Wiktora robiła absolutnie wszystko, żeby mu pomóc. Ale ja miałem wrażenie, że ostatecznie to państwo, otoczenie, pchnęło Wiktora do śmierci. Natomiast „zaraza”, w tytule mojego reportażu, to odniesienie do słów abp. Marka Jędraszewskiego, który nawał osoby LGBT+ „tęczową zarazą”. W Polsce mamy taki system psychiatrii dziecięcej, który nie tylko nie jest w stanie przeciwdziałać temu, co się dzieje, tym koszmarnym statystykom, ale ja wręcz stawiam taką tezę, za którą często obrywam, że to państwo nie tylko nie przeciwdziała, ale przyczynia się do śmierci samobójczej młodych ludzi. Jeśli młody człowiek trafia do szpitala po próbie samobójczej, okaleczony, a szpital nie ma miejsca, żeby się nim zająć i odsyła go do domu, gdzie potem ten człowiek się zabija, to to państwo przyczynia się do tej śmierci. Mam na to wiele argumentów, docierają do mnie codziennie nowe...