May 28, 2022
Jeśli ktokolwiek myśli, że szef PiS Jarosław Kaczyński poszedł
na kompromis z Unią Europejską dla marnych kilkudziesięciu
miliardów euro na realizację Krajowego Planu Odbudowy (KPO) — to
głęboko się myli. Prezes nigdy nie chadza na kompromisy, a już
zwłaszcza z Brukselą, którą oskarżył niedawno o „nienawistny
antypolonizm”. Dopiero mając w głowie antyunijne poglądy
Kaczyńskiego można zrozumieć całą grę, jaką prowadzi obóz władzy w
sprawie zmian w wymiarze sprawiedliwości, których Bruksela oczekuje
przed podpisaniem czeku na KPO. Komisja Europejska zażądała
likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, obsadzonej głównie
przez przebranych w sędziowskie togi prokuratorów od Ziobry. Nie ma
się co dziwić, że Ziobro walczył jak lew o zablokowanie
porozumienia z Komisją Europejską — któż lubi tracić swe izby?
Wydawało się nawet — a na pewno obóz władzy budował taki obraz — że
w tej sprawie między Kaczyńskim a Ziobrą poszło na noże. „Stan po
Burzy” udowadnia, że ten koalicyjny thriller to był marny sit-com,
stand-up i docu-soap. Finalnie Sejm głosami PiS i Solidarnej Polski
przyjął taki projekt zmian w sądownictwie, który jest po myśli
Ziobry, za to Unia może go uznać za złamanie umowy — i nadal będzie
wstrzymywać wypłatę miliardów na KPO.
Kaczyński stanął po stronie Ziobry nie tylko w tej kwestii.
Niedawno oddał ministrowi sprawiedliwości kontrolę nad Krajową Radą
Sądownictwa, która decyduje o sędziowskich awansach. Tym samym
ograniczone zostały wpływy prezydenta Andrzeja Dudy, którego
nominat do niedawna kontrolował KRS. Dziś szefowa KRS to koleżanka
szkoła Ziobry, a wiceszef to sędzia z grupy hejterów, która
działała pod skrzydłami Łukasza Piebiaka, wiceministra Ziobry,
koordynującego operację opluwania krytycznych wobec władzy
prawników.
Na fali sukcesów Ziobry, autorzy „Stanu po Burzy” Agnieszka
Burzyńska („Fakt”) oraz Andrzej Stankiewicz (Onet) proponują, aby
szef NIK Marian Banaś pozwolił mu się aresztować. To nie jest
wyłącznie kpina, wszak prokuratura zajmuje się podejrzanym
majątkiem Banasia i chce mu stawiać zarzuty. Do tej pory Banaś
walczył z rządem i nie zamierzał dać się zapakować za kraty. Tyle,
że — jak dowiaduje się „Stan po Burzy” — zaogniona sytuacja uległa
drastycznej poprawie. Otóż, Banaś zaczyna na nowo wracać na łono
PiS. I — w ramach nieformalnej umowy z partią-matką — tak steruje
raportami NIK, by prezesowi Kaczyńskiemu nie było przykro. Okazało
się, że Banaś mimo ciosów Kaczyńskiego jest wciąż mentalnie od
niego uzależniony. A zatem czyż nie mógłby się dać aresztować,
jeśli prezes tego zapragnie?