May 13, 2023
Całość TYLKO w
aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez
limitu.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński rozpoczął naglą, dwudniową konwencję
PiS porównując ją do ula, w którym uwijają się pracowite pszczółki
(w tej roli politycy PiS) produkujące pyszny miodzik (to rzecz
jasna program obozu władzy). Mówiąc szczerze, uderzyło nas to
porównanie. Zaiste, Kaczyński jak mało kto pasuje do roli
królowej-matki. Ale czyżby w tej słodkiej alegorii kryło się także
ukryte wskazanie, że w roju są trutnie? Twórcy „Stanu Wyjątkowego”
Andrzej Stankiewicz (Onet.pl) oraz Dominika Długosz („Newsweek”)
podejrzewają, że tę haniebną rolę Kaczyński przypisuje ziobrystom.
Zupełnie się temu nie dziwimy. Wszak ostatnie tygodnie są w ulu
wyjątkowo ciężkie. Negocjacje o dalszym wspólnym wytwarzaniu miodu
przez PiS i Suwerenną Polskę utknęły w martwym punkcie. Nie ma się
zatem co dziwić, że szef trutni Zbigniew Ziobro ujawnił, że
prowadzi śledztwo w sprawie nielegalnego finansowania kampanii
wyborczej PiS. Prezes jednej ze spółek skarbu państwa z południa
Polski miał zbierać od działaczy i sympatyków PiS pieniądze na
„szeroko rozumianą działalność polityczną“, która — jak zakładamy —
mogla nie być produkcją pysznego miodu. Wpłaty nie były bowiem
robione na konto ula, tylko przekazywane z ręki do ręki (ze
skrzydełka w skrzydełko?). To śledztwo to gigantyczne ryzyko dla
PiS — przepisy o finansowaniu partii są bardzo restrykcyjne. Jeśli
partia wykorzystywała podejrzane pieniądze, to ryzykuje odrzucenie
sprawozdania finansowego przez Państwową Komisję Wyborczą, a co za
tym idzie utratę gigantycznych, wielomilionowych subwencji z
budżetu państwa. A to grozi PiS bankructwem.
Ostro grają trutnie, prawda? Ich szef Ziobro prowadzi jeszcze kilka
innych śledztw, które psują atmosferę w ulu. Tropi na przykład
przywóz do Polski marnej jakości żywności z Ukrainy, w czym
przodowała jedna z firm drobiarskich, której prezes jest kumplem
Mateusza Morawieckiego. Szef trutni poinformował także o śledztwie
w sprawie rosyjskiej rakiety, która spadła pod Bydgoszczą. Na
szczęście rakieta nie miała ładunku atomowego i na szczęście nie
wybuchła. Problem polega na tym, że spadła w grudniu, ale została
znaleziona raptem kilkanaście dni temu. Premier mówi, że nie
wiedział, iż rakieta spadła w grudniu. Prezydent też nie miał
pojęcia. Minister obrony też mówi, że nie wiedział i chce wyrzucić
dowódcę operacyjnego armii, który ponoć ukrył informację o tym, że
wojsko zgubiło ruską rakietę. Tyle, że szef sztabu mówi, że wojsko
o wszystkim władze informowało.
Tak, trutnie mogą zacierać ręce. Tyle, że nam ręce opadają.