Feb 03, 2024
Całość TYLKO w
aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez
limitu.
Powiedzmy to sobie wprost — prezydent próbuje się zemścić na
premierze za serię upokorzeń. Za zgarnięcie z Pałacu Prezydenckiego
jego gości z wyrokami Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Za
odbicie TVP z rąk PiS. Za usunięcie z prokuratury saperów od
Ziobry, którzy próbowali ją zaminować po zmianie władzy.
Pierwszą zemstą było zawetowanie ustawy okołobudżetowej, w której
zapisane było finansowanie dla TVP oraz Polskiego Radia. Na
Donaldzie Tusku nie mogło to zrobić wrażenia, co więcej — dla rządu
stało się to alibi dla postawienia mediów państwowych w stan
likwidacji.
Duda uderzył więc po raz drugi — co prawda nie może zawetować
budżetu państwa, ale skierował go do Trybunału Konstytucyjnego. W
finale chce wezwać Tuska z ministrami na dywanik — 13 lutego, ale
nie w samo południe, tylko o 13.00.
Niby brzmi poważnie, niby to coś znaczy, ale jak się przyjrzeć to
znowu jest wielkie nic. Rada Gabinetowa to taka forma zapewnienia
głowy państwa, że w naszym systemie rzeczywiście coś może. Nic nie
może, bo takie zgromadzenie nie podejmuje żadnych decyzji i jedynie
opowiada prezydentowi, co zamierza. I tak — rząd przyjdzie, opowie,
a prezydent będzie czuł, że pokazał wszystkim, jaki jest ważny.
Wszyscy zadowoleni, a prezydent najbardziej.
Zadowolony z prezydenta nie jest za to prezes Kaczyński, który
ostatnio przyznał publicznie, że nie utrzymuje z nim kontaktów.
Kaczyński uważa, że Duda powinien bardziej dojeżdżać Tuska — tyle
że prezydent ani tego nie chce, ani tego nie potrafi. W tej
sytuacji Kaczyński rozpoczął długi casting na następcę Dudy.
Pierwszym etapem są tegoroczne wybory, zwłaszcza samorządowe —
Kaczyński chce w nich przetestować kilku kandydatów. Przede
wszystkim znalazł kandydata na prezydenta Warszawy, który ma tę
zaletę, że bardzo chce pokazać, iż potrafi walczyć z Rafałem
Trzaskowskim — co może się przydać za rok. To były wojewoda łódzki,
a potem mazowiecki z nadania PiS Tobiasz Bocheński. Co prawda chłop
nigdy jeszcze w żadnych wyborach nie startował, ale za to jest
protegowanym zielarki Kaczyńskiego Janiny Goss, a to naprawdę dużo
znaczy.
Swoją drogą, pani Janina już w grudniu straciła posadę w radzie
nadzorczej Orlenu — wysłał ją tam Kaczyński, a odwołał rząd Tuska.
Głównym celem nowej władzy był rzecz jasna partyjny nafciarz PiS
Daniel Obajtek, który miał zostać ścięty w przyszłym tygodniu, gdy
rząd wymieni pozostałą część rady nadzorczej Orlenu. Obajtek wolał
odejść na swoich warunkach — przezornie dał się odwołać radzie
nadzorczej Orlenu wybranej jeszcze przez Kaczyńskiego. Choć przed
wyborami zapowiadał, że w razie utraty władzy przez PiS sam się
poda do dymisji, to twórcy słuchowiska politycznego „Stan
Wyjątkowy” Dominika Długosz i Kamil Dziubka wiedzieli, że to
niemożliwe. Co jak co, ale liczyć hajs to pan Daniel umie —
odwołanie gwarantuje mu odprawę szacowaną na co najmniej 1 milion
złotych, zaś podanie się do dymisji gwarantuje brak odprawy. Ale
Obajtek nie może spać spokojnie. Po pierwsze, nowe władze Orlenu
mogą wstrzymać wypłatę. A po drugie — i ważniejsze — Donald Tusk
zapowiada jasno, że Obajtkiem zajmie się prokuratura. Dlatego pan
Daniel pielgrzymuje na Nowogrodzką, by wynegocjować dobre miejsce
na liście wyborczej PiS do Parlamentu Europejskiego. Dobra kasa i
immunitet — tak, tego pan Daniel pragnie najbardziej. Nie on jeden
zresztą.