Dec 05, 2023
Przez ostatnie osiem lat – używając ulubionej frazy byłej
premier Beaty Szydło - to PiS zarzucało opozycji, że donosi na
Polskę zagranicę. Teraz role się odwróciły. Prezes Narodowego Banku
Polskiego Adam Glapiński rozesłał po świecie listy z prośbą, żeby
międzynarodowe instytucje wzięły go w obronę na wypadek, gdyby nowa
koalicja chciała postawić go przed Trybunałem Stanu. Glapiński
napisał do Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i
do Europejskiego Banku Centralnego twierdząc, że taki wniosek byłby
zamachem na niezależność NBP.I pisze to jedyny prezes NBP, który
pojawiał się w siedzibie rządzącego PiS przy ul. Nowogrodzkiej i
nawet się z tym nie krył.
Bank Światowy odpowiedział, że "nie ingeruje w sprawy polityczne
swoich krajów członkowskich". Ale szefowa EBC Christine Lagarde
odpisała Glapińskiemu, że „prawo Unii Europejskiej zapewnia ochronę
prezesowi Polskiego Banku Centralnego" na wypadek "gdyby przyszły
rząd planował bezprawnie postawić go w stan oskarżenia". Lagarde
stwierdziła, że takie oskarżenie może wiązać się z automatycznym
zawieszeniem Glapińskiego zarówno jako szefa banku centralnego, jak
i członka Rady Ogólnej EBC, a zatem może być "niezgodne z
prawem".
Przy okazji dodała, że Glapiński może odwołać się do Trybunału
Sprawiedliwości UE – gdyby został rzeczywiście zawieszony.
Przypominamy, że był już taki przypadek w 2019 r. - wówczas został
zawieszony szef banku centralnego Łotwy. Ale odwołał się do TSUE i
TSUE uznał, że decyzja o zawieszeniu była bezprawna. Tylko czy
Glapiński poprosi o ratunek TSUE, którego wyroków PiS nie uznawało
przez ostatnie osiem lat? To byłby dopiero przełom
kopernikański!
Ale nowa koalicja – choć jak twierdzi szef sejmowej komisji
gospodarki Ryszard Petru – wniosek do TS w sprawie Glapińskiego
jest gotowy, jeszcze nie zdecydowała, czy go skieruje. Być może
Donald Tusk nie chce się narażać na porażkę przed TSUE i
destabilizować polskiej waluty, czym ściganie Glapińskiego mogłoby
się zakończyć. Być może wniosek – już napisany – będzie straszakiem
na Glapińskiego, by za bardzo nie bruździł nowej władzy.
Nowy marszałek Sejmu Szymon Hołownia mówi, że na razie wniosku w
sprawie Glapińskiego nie widział. Może dlatego, że pochłania go
promocja sejmu w internecie. Odkąd Hołownia został marszałkiem,
liczba subskrybentów sejmowego kanału na YouTubie urosła do 388
tys. Videopodcast marszałka Hołowni, w którym oprowadza po sali
plenarnej Sejmu, ma już 856 tys. wyświetleń.
Obrady prowadzone przez Hołownię ściągają przed monitory miliony
Polaków, żądnych politycznego spektaklu. Jeśli tylko to wpłynie na
udział Polaków w demokracji i wzrost frekwencji wyborczej, to Stan
Wyjątkowy pochwala taki Sejm w stylu pop. Ale udany debiut Hołowni
rozsierdził wciąż pisowską TVP. Teraz to już nie Tusk jest wrogiem
publicznym numer 1 TV-PiS, ale nowy marszałek, którego postanowili
pokazywać w czerwonej poświacie. Nie wiadomo dlaczego akurat ten
kolor przypadł im do gustu, ale może uznali, że „czerwona morda”
źle się Polakom kojarzy.
Jednym z pierwszych projektów przyjętych przez Sejm było
przywrócenie finansowania in vitro z budżetu państwa. Finansowanie
przez państwo kosztownych zabiegów zapłodnienia pozaustrojowego
zlikwidowało PiS, ale teraz nawet Mateusz Morawiecki – premier
rotacyjny, którego za chwilę zastąpi Donald Tusk, zagłosował za
projektem obywatelskim.
Przy okazji debaty, podczas Barbara Nowacka z KO wytknęła PiS, że
pozbawili najbiedniejszych Polaków szans na posiadanie potomstwa,
bo nie wszystkich stać na to, żeby samemu zapłacić za in vitro,
dowiedzieliśmy się, że nowy poseł PiS Paweł Szrot, były prezydencki
minister, sześć lat starał się o dziecko, ale z in vitro nie
skorzystał. Nie wiadomo co pomogło, ale – jak się zwierzył – w
końcu się udało i uśmiechnięty prawie dwuletni maluch biega w
okolicznym przedszkolu.
Nowa kadencja Sejmu to nowe oświadczenia majątkowe posłów i okazuje
się, że mamy nowych krezusów w Sejmie. I tak oto Jarosław
Kaczyński, który mówił, że do polityki nie idzie się dla pieniędzy,
w ciągu roku podwoił oszczędności. Rok temu prezes wskazywał 142
tys. złotych oszczędności, w tegorocznym oświadczeniu jest kwota
253 tys. zł.
Majątek Kaczyńskiego: prezes PiS jest współwłaścicielem domu,
wartego 1,8 mln zł. Zeszłoroczne zarobki szefa partii to około 300
tys. zł, a zobowiązania to 84 tys. zł.
Za to premiera Morawieckiego przebił pod względem zarobków
nienawidzony przez niego minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Morawiecki jako szef rządu zarobiłprawie 236 tys. zł, a Ziobro 345
tys. zł.Tak to jest jak się występuje w trzech osobach – jako
minister sprawiedliwości, prokurator generalny i członek Krajowej
Rady Sądownictwa. Za to w liczbie nieruchomości Ziobro nie przebije
Morawieckiego. Tym bardziej, że część majątku przepisał na
żonę.
Zresztą podobnie jak lider KO Donald Tusk, który część majątku – w
tym mieszkanie w Sopocie – przekazał swojej małżonce. Pobyt w
Brukseli sprawił, że Tusk zgromadził spore oszczędności – w sumie
1,3 miliona zł, ma też polisę na życie o wartości 300 tys. zł, dwie
polisy na życie i dożycie - każda o wartości 70 tys. zł.
Ale to i tak skromny majątek w porównaniu ze Sławomirem Mentzenem.
Lider Konfederacji zgromadził prawie 5 mln zł w bitcoinach. Oprócz
tego ma 700 tys. zł oszczędności i wraz z żoną jest właścicielem
dwóch domów i mieszkania, a także zabudowy kuchennej za 120 tys.
zł.