Apr 29, 2023
Całość TYLKO w
aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez
limitu.
Na pierwszy rzut oka to przełom — Szymon Hołownia i Władysław
Kosiniak-Kamysz ogłosili, że ich partie pójdą razem do wyborów.
Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — Andrzej
Stankiewicz (ONET.PL) oraz Renata Grochal („Newsweek”) — nie będą
małostkowo wypominać, że ten celebrycko-chłopski serial trwał dobre
pół roku. Dziś politycznie istotne jest to, że zaczyna się wyłaniać
konfiguracja, w jakiej opozycja pójdzie do wyborów. Czy to znaczy,
że wspólny start Polski 2050 oraz PSL to pewnik i teraz należy
czekać na dalsze decyzje Platformy oraz Lewicy? Co to, to nie.
Rzeczywiście Hołownia i Kosiniak zapewne pójdą w jednym bloku. Ale
nie jest wykluczone, że będzie to blok szerszy. Ba, nie jest
wykluczone, że będzie to koalicja tworzona przez Donalda Tuska.
Wśród liderów PO i Lewicy panuje bowiem przekonanie, że Hołownia i
Kosiniak będą do wakacji nerwowo patrzeć na sondaże, kalkulując,
czy dostali od wyborców premię za wspólny start, czy też raczej na
wspólnym starcie sondażowo tracą. Jeśli nie będzie bonusu, a tym
bardziej jeśli przyjdzie sondażowe manko, to — słyszą twórcy „Stanu
Wyjątkowego” — w wakacje Hołownia i Kosiniak mogą się udać z
proszalną misją do Tuska, by ich ukoił i przytulił, gwarantując
miejsca na listach.
Tak, to prawda — opozycja jest skłócona, nawet jeśli udaje, że tak
nie jest. Ale, Szanowni Wyborcy, władza jest nie lepsza. Szef PiS
Jarosław Kaczyński przez dwie kadencje używał Zbigniewa Ziobry jako
tarana, by podbić prokuraturę, sądy i — wiemy, że to groteska —
Lasy Państwowe. A teraz — aż nam się łza się w oku kręci —
zachowuje się, jakby gotów jest ów stępiony, zużyty już częściowo i
zamortyzowany taran po prostu porzucić. Otóż negocjacje w sprawie
wspólnego startu Ziobrowej Solidarnej Polski z PiS utknęły w
martwym punkcie, bo Kaczyński nie chce być zakładnikiem ziobrystów
— tak jak to jest w tej chwili. Co prawda proponuje Ziobrze i paru
jego ludziom miejsca na listach, ale tylko tyle, by po wyborach nie
mogli stworzyć samodzielnego klubu w Sejmie — dziś mają taką
możliwość. Ziobro macha szabelką, przekonując, że on sobie bez
Kaczyńskiego da radę. Zwołuje kongres swej partii i zmienia jej
nazwę na Suwerenna Polska. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” nie widzą w
tym żadnej wielkiej strategii, tylko strach Ziobry. A to znaczy, że
na pewno będziemy się dobrze bawić. Swoją drogą ta zabawa właśnie
rusza: Ziobrowa prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie sprzed 10
lat. To doniesienie biznesmena Marka Falenty bohatera „afery
taśmowej” — czyli nagrań kelnerów, które przyczyniły się do utraty
władzy przez Platformę. Prokuratura bada otóż, czy Donald Tusk jako
premier przekroczył uprawnienia kontrolując należącą do Falenty
spółkę Składy Węgla, która handlowała rosyjskim węglem.
Brzmi to logicznie? No właśnie: niezbyt. Po co PiS miałoby odpalać
śledztwo, które raczej Tuskowi przysporzy chwały niż napyta biedy?
Twórcy „Stanu Wyjątkowego” patrzą na tę sprawę inaczej. Wszak
Falenta przed wybuchem afery dostarczył nagrania prominentnym
ludziom w PiS, a potem próbował ich tym szantażować, gdy został
skazany za odsiadkę za zlecanie podsłuchów. W dodatku jednym z
nagranych jest Mateusz Morawiecki — bo dekadę temu jako prezes
zagranicznego banku był doradcą Donalda Tuska. Jak dotąd znamy
jedną taśmę Morawieckiego — którą ujawnił Onet. Jest niesmaczna i
pokazuje cynizm Morawieckiego, który wychwalał wówczas Angelę
Merkel, obnosił się audiencjami nawet u poślednich ministrów
Platformy i marzył o obniżaniu oczekiwań społecznych, rzewnie
wspominając, że gospodarka kwitła „jak ludzie ci zapier***li za
miskę ryżu”.
Ale Onet ujawnił także zeznania kelnerów, według których jest
jeszcze jedna taśma, o wiele bardziej dla Morawieckiego
niebezpieczna. Według kelnerów na jednej z taśm Morawiecki miał
dyskutować o zakupie nieruchomości na tzw. słupy, czyli przez
podstawione osoby.
Zabawmy się w teorie spiskowe. A jeśli śledztwo w sprawie Tuska nie
jest wcale śledztwem w sprawie Tuska? Tak tylko pytamy.