Nov 18, 2023
Jak by nie patrzeć, Szymon Hołownia ma swój czas. Ostatnie dni
to dla lidera Polski 2050 najlepszy okres, jaki trafił mu się w
polityce. Nowy marszałek Sejmu do maksimum wykorzystuje swe okienko
w burzliwej rzeczywistości powyborczej. Z jednej strony ustępujący
premier Mateusz Morawiecki jeszcze walczy o władzę, ale to zrywy
coraz bardziej cherlawe — wiadomo, jak skończy się jego misja. Z
drugiej przyszły premier Donald Tusk usunął się w cień, w ciszy
przygotowując koncepcję totalnej wycinki pisowców z wszystkich
instytucji państwa, którą rozpocznie po przejęciu władzy za
niespełna miesiąc.
Z tego swoistego interregnum — gdy namiestnik Kaczyńskiego w
konwulsjach żegna się z władzą, a nowy hegemon jeszcze nie objął
urzędu — korzysta właśnie Hołownia, jako pierwszy nominat nowej
koalicji.
Najpierw zręcznie poprowadził pierwsze posiedzenie Sejmu — dając
sobie radę z takimi zawodnikami jak Zbigniew Ziobro czy Przemysław
Czarnek, których talent estradowy wykracza daleko poza umiejętności
najbardziej charyzmatycznych uczestników „Mam talent”, dawnego show
Hołowni w telewizji TVN. Potem nowy marszałek wygłosił orędzie, w
którym uspokajał wyborców PiS, że to nie jest koniec ich świata.
Wreszcie spotkał się z prezydentem Andrzejem Dudą — jako, bądź co
bądź, druga osoba w państwie, która ma zresztą ambicje, by za dwa
lata stać się osobą nr 1.
Jednocześnie Hołownia upokorzył Jarosława Kaczyńskiego. Szef
PiS przez ostatnie 8 lat wchodził na sejmową mównicę jak do swego
gabinetu na Nowogrodzkiej — „bez żadnego trybu”, jak sam mawiał.
Tym razem też tak chciał, gdy Sejm prowadził pierwszą gorącą debatę
dotyczącą sądownictwa. Hołownia mu odmówił — to był symboliczny
kres rządów Kaczyńskiego w Sejmie. Debata sądowa wywołała ogromne
emocje szczególnie u Ziobry — który popiskiwał na polityków nowej
ekipy i wyśmiewał ich, wyzywając od „fujar”. Przestrzegał też, że
żadna władza nie jest wieczna, a rozliczenia w przyszłości dotknąć
też ich. To był wyraźny dowód na to, że Ziobro boi się rozliczeń,
zapisanych przez nową koalicję w umowie o tworzeniu rządu. Gdyby
autorzy „Stanu Wyjątkowego” Kamil Dziubka i Renata Grochal mieli
obstawiać top polityków PiS, którymi zajmie się Tusk po przejęciu
władzy, to rzeczywiście pan Zbyszek znajdzie się wysoko. Listę
rzecz jasna otworzy Kaczyński, ale Ziobro to pewny numer 2, zaś
trzecią lokatę zajmuje Jacek Kurski, którego Tusk spróbuje odwołać
z lukratywnej — i pozornie bezpiecznej — posady w Banku Światowym w
Waszyngtonie, by mogła się nim zająć prokuratura. Właśnie przed
prokuraturą Tusk chce postawić Kurskiego za to, że całkowicie
sprostytuował TVP, czyniąc z niej kanał tępej propagandy i
narzędzie brutalnej walki z opozycją wobec PiS.