Dec 17, 2022
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet
Audio.
Tak właśnie wygląda Zjednoczona Prawica, gdy brakuje Prezesa.
Jarosław Kaczyński niespodziewanie zniknął, przygotowując zapewne
świąteczne lub noworoczne prezenty dla wszystkich Polaków. Jak
znamy prezesa, jednocześnie kompletuje porządną listę tych, którym
przed wyborami należą się rózgi — co twórcy „Stanu Wyjątkowego”
Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka gorąco popierają.
To bezkrólewie odbiło się dotkliwie na kondycji Zjednoczonej
Prawicy. Mijający tydzień to wojna wszystkich ze wszystkimi — linie
frontu stały się umowne, a sojusze zmienne. Weźmy premiera.
Najpierw zaatakował za sądowe nieudacznictwo swego ministra
sprawiedliwości, szczerze znienawidzonego przez cały klan
Morawieckich — Zbigniewa Ziobrę. Potem bronił Ziobry w Sejmie przed
odwołaniem za nieudacznictwo przez opozycję, ową opozycję
odsądzając od czci i wiary. Następnie zaproponował opozycji
współpracę — dla Polski — nad ustawą o sądownictwie, która ma
odblokować unijne pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy poprzez
odziobrzenie sądów. A finalnie uznał, że jednak porozmawia o tym
odziobrzeniu z Ziobrą.
Z kolei prezydent najpierw dowiedział się z Onetu, że Morawiecki w
ogóle jakąś ustawę sądową w sprawie KPO uzgodnił z Unią. Zrozumiał
nie tylko to, że jego własna ustawa w tej kwestii wyląduje w
kosztu. Przede wszystkim rozjuszony przecierał oczy ze zdumienia,
bo Morawiecki mocno wtargnął na jego teren, wprowadzając kontrolę
legalności powoływania przez prezydenta sędziów. Premier przegiął,
pewnie nieświadomie — nie wiedział, że kiedy Duda pisał swój
projekt na początku roku i pojawił się podobny pomysł opozycji, to
prezydent dosłownie walił pięścią w stół, pokrzykując, że żadna
Unia jego autografu, podpisu, parafki, ani nawet jednej litery
inicjału badać nie będzie. Bo autograf, podpis, parafka oraz
inicjał Andrzeja Dudy są wedle Andrzeja Dudy prawnie oczyszczające
— eliminują wszelakie proceduralne defekty, zawsze i wszędzie. Tak,
tak — widać, że Morawiecki nie wiedział, że w kwestiach
piśmienniczych prezydent jest niezłomny. Nie ma się więc co dziwić,
że Duda oznajmił, że projekt Morawieckiego uzgodniony z Unią łamie
Konstytucję. Powiedział też jasno, że w takiej formie go nie
podpisze. I żeby pokazać, że nie robi sobie jaj, zawetował pierwszą
lepszą ustawę, którą miał na biurku. Padło na ukochane dziecię
ministra edukacji — prawo zwane „lex Czarnek 2.0", zwiększające
ideologiczną kontrolę rządu nad szkołami.
Minister Przemysław Czarnek był i wstrząśnięty i zmieszany — kilka
dni wcześniej prezydent mu mówił, że podpiszę tę ustawę. Czarnek
odpłacił pięknym za nadobne — stwierdził, że Duda wiedział
wcześniej, jaki projekt pichci z Unią Morawiecki. Ale przyznał
jednocześnie, że prezydent ma rację, bo ustawa Morawieckiego
narusza Konstytucję — a Czarnek jest konstytucjonalistą.
Konsekwentny w tej całej rozgrywce był tylko Zbigniew Ziobro — był
przeciw Morawieckiemu i Unii, jak przez wszystkie ostatnie lata. No
i konsekwentny był prezes, który zniknął.