Oct 23, 2022
Proszę sobie wyobrazić tę niemal gangsterską scenę. Jest wczesna
wiosna 2014 r., rządzi koalicja PO-PSL, a premierem jest Donald
Tusk. Tak, tak wiemy, na samą myśl o tym jedni wzdychają z
rozrzewnieniem, inni toczą pianę z ust — ale my nie o tym. Oto
prowadzący kelnerskie studio nagrań w knajpie u „Sowy” szemrany
biznesmen Marek Falenta wraz ze swym niemniej szemranym wspólnikiem
z sektora ruskiego węgla Marcinem W. podejmują premierowicza
Michała Tuska. Nie, żeby go jakoś szczególnie znali. Po prostu
zażądali, żeby to on wpadł po łapówkę od Ruskich dla starego. Nie
wiedzą biedacy, że młody drze koty ze starym i pewnie go wystawi
przy podziale łupu — ale to znów nie o tym.
Falenta zachowawczo siedzi w fotelu, za to W. zawadiacko zasiadł za
biurkiem. Wchodzi młody, rozgląda się po pokoju. Widzi kamery, ale
nie sprawia wrażenia, że czegoś się boi, może nawet lekko się do
nich uśmiecha. Wyciąga z kieszeni reklamówkę z Biedronki.
Gospodarze rozumieją ten umówiony kod. Wskazują na podłogę, na
której spoczywa podobna reklamówka, z nieco bardziej wytartą
biedronką, mocno napęczniałą od 600 tys. ruskich euro znajdujących
się w środku. Młody rozchyla spuchniętą biedronkę i rzuca do
szemranych ruskich węglarzy: „Czy kasa się zgadza?”. Marcin W. nie
wytrzymuje: „Czy to są jakieś jaja? Może byś wziął reklamówkę i
wyszedł?” Młody jest namolny, jego wprawne oko podejrzewa, że
biedronka na reklamówce gospodarzy jest jednak trochę za chuda.
Marcin W. też z niejednego pieca ruskie pierogi jadł. „A co, jak
się kasa nie zgadza?” — rzuca premierowiczowi w twarz. Młody z
flegmą: „Nie wiem, czy oglądamy te same filmy, ale jak się
j***ąłeś, to cię od***ią” — choć jest humanistą, nie bawi się w
zaawansowane słowotwórstwo.
W. nie poddaje się w tym pojedynku na elokwencję. Wszak ma szeroką
wiedzę filmową — w myślach ekspresowo dokonuje selekcji: „seriale
kryminalne”, „telewizja TVN”, „rok 2007”. „Też oglądałem
»Odwróconych« czy »Świadka Koronnego«” — cedzi przez zęby. Młody
nie wytrzymuje. Spuszcza wzrok, pospiesznie chwyta reklamówkę z
Biedronki i machając do kamer „cześć”, wychodzi.
Dla twórców słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — Andrzeja
Stankiewicza (ONET.PL) oraz Dominiki Długosz („Newsweek”) — ten
naturalistyczny opis korupcji klanu Tusków oparty o zeznania
Marcina W. przed prokuraturą jest całkowicie wiarygodny. Nie
potrafimy w tej sytuacji zrozumieć, jak to jest, że Zbigniew Ziobro
— Najlepszy Prokurator Generalny Naszej Galaktyki — do tej pory nie
aresztował zepsutych do spodu młodego, starego i Ruskich, a w
dodatku nie zabezpieczył nagrań i nie przechwycił 600 tys. euro.
Dla Polski rzecz jasna.
Może pan Zbigniew ma mniej od nas wiary w tę sielankową scenkę? A
może pan Zbigniew obawia się zbyt drastycznych kroków w sprawach
dotyczących Falenty, bo zakłada, że wpadłby na trop swych
towarzyszy z PiS, a może i biedronek? No bo, panie Zbyszku, i Pan i
twórcy „Stanu Wyjątkowego” wiedzą, że ludzie PiS kręcili się wokół
Falenty tak skutecznie, że pod koniec 2013 r. odpalił im parę
kelnerskich taśm ze swej reklamówki, która latem 2014 r. posłużyła
do zatopienia rządów Platformy. Tak, to wydanie naszego słuchowiska
politycznego będzie właśnie o tym. Cały odcinek znajdziesz w
aplikacji Onet Audio.