Preview Mode Links will not work in preview mode

May 08, 2022

Na śmierć trudno się przygotować. Dramatyczne sceny umierających w czasie pandemii ludzi, stały się codziennością. Codzienność wojenna w Ukrainie jeszcze bardziej nasila ten przerażający obraz świata, w którym śmierć jest tuż obok. O swoich przeżyciach związanych z obcowaniem ze śmiercią opowiadają Katarzynie Janowskiej Ewa Ewart, autorka książki „Rozmowy ze śmiercią” oraz psychiatra prof. Dominika Dudek. 

Katarzyna Janowska: Ewo, był taki moment, że uświadomiłaś sobie, że umierają nie tylko inni, że ty też jesteś śmiertelna…

Ewa Ewart: Tak, to było niezwykłe spotkanie ze śmiercią. Zdarzyło się już dawno temu w dalekiej Kolumbii. Leciałam helikopterem na wywiad z ostatnim bohaterem filmu, który wtedy realizowałam o wojnie domowej w Kolumbii. Byliśmy o krok od katastrofy, uświadomiłam sobie, że to są prawdopodobnie ostatnie minuty mojego życia i byłam ogromnie zaskoczona swoją reakcją. Był we mnie absolutny spokój. Przemknęła tylko przeze mnie jedna myśl: szkoda, że to już, tak krótko… Nie było strachu. To nie jest krygowanie się z mojej strony. Nie wiem dlaczego ta moja reakcja była pozbawiona paniki, lęku… Dziś z perspektywy wielu lat, bo to był początek stycznia 2000 roku, jestem wdzięczna za to doświadczenie. To, że śmierć jest nieodłącznym elementem naszego życia, to funkcjonowało w mojej świadomości jako teoria. W ogóle się nad tym jakoś specjalnie nie zastanawiałam. Ale na własnej skórze poczułam, poprzez ten oddech na plecach… to zamieszkało w mojej świadomości na stałe i ta świadomość, że odejdę, tak jak wszyscy odchodzimy pozwoliła mi lepiej żyć od tamtego momentu. Bardziej świadomie, uważniej. Doceniać fakt istnienia.  

Katarzyna Janowska: Pani profesor, na co dzień styka się pani z osobami, które cierpią na depresje, na lęk przed śmiercią, podejmują próby samobójcze. Czy pani ten temat sama ze sobą przepracowała, oswoiła się pani ze śmiercią? Czy nauczyła się pani umierania?

Prof. Dominika Dudek: Chyba trudno jest się oswoić ze śmiercią i przepracować ten temat. Ale psychiatra jest przede wszystkim lekarzem i lekarz od samego początku swojej pracy zawodowej spotyka się ze śmiercią, spotyka się z cierpieniem. To bardzo bolesne spotkanie na początku. Uświadamia nam samym własną śmiertelność. Może nie w postaci tak skrajnego doświadczenia jakie pani redaktor przeżyła, ale jednak zwsze przychodzi refleksja, że zdrowie, że życie nie jest nam dane na zawsze. W tym kontekście psychiatria jest o tyle szczególna, że spotykamy się ze śmiercią samobójczą. To jest trochę mit, że pacjenci chorujący psychicznie są niebezpieczni, że zagrażają komukolwiek. To mit. Natomiast nie jest mitem, że zagrażają samym sobie. Zwłaszcza w depresji. Pacjent w depresji nie boi się śmierci, pacjent w depresji pragnie tej śmierci. Pacjent w depresji nie widzi innego rozwiązania. Jak pisał Kępiński, w depresji jest tak, jakby ktoś nagle zgasił światło, przeszłość staje się pasmem negatywnych wydarzeń, obciążających poczuciem winy, a przyszłość czarną ścianą nie do przebycia. I poza tą czarną ścianą nie ma już nic. To bardzo trudne doświadczenie dla lekarza. Z jednej strony zdajemy sobie sprawę z tego, że pacjenci niekiedy umierają. (…) Ale z naturalną śmiercią łatwiej jest się lekarzowi pogodzić. Śmierć samobójcza pacjenta, zawsze pozostawia w lekarzu pytanie czy zrobiłem wszystko, czy mogłem temu zapobiec.  Muszę powiedzieć, że pamiętam wszystkich swoich pacjentów, którzy popełnili samobójstwo.