Jan 09, 2021
W Polsce mamy około 30 milionów dorosłych. Przyjmując dość konserwatywne założenie, że połowa z nas będzie chciała się zaszczepić, to w obecnym tempie — ok. 20 tys. osób dziennie — zajmie to nam dwa lata. To oznaczałoby kolejne miesiące w zamknięciu, zapaść gospodarki, niewiadomą w edukacji i masę problemów w służbie zdrowia.
Rząd: możemy szczepić 4 mln osób miesięcznie
Szczepionka jest szansą na powrót do normalności, a rząd nie
traktuje akcji szczepień, jak sprawę życia lub śmierci — jak choćby
Izrael, który jest światowym liderem w szczepieniu. Wciąż nie
jesteśmy przygotowani na masowe szczepienia, a statystyki zgonów
pokazują, że koronawirus ciągle ma się świetnie. Niewydolny i
zbiurokratyzowany system służby zdrowia dostał zadanie, z którym
trudno mu będzie sobie poradzić.
Rząd przekonuje jednak, że ma wszystko pod kontrolą i w szybkim
czasie jest w stanie szczepić nawet 4 mln osób miesięcznie. Czemu
zatem nie szczepi? Problemem ma być niewystarczająca liczba
szczepionek, dostarczona przez Unię Europejską. W zeszłym roku Unia
podpisała umowy ramowe z kilkoma konsorcjami firm, nie wiedząc
dokładnie, które z nich pierwsze wyprodukuje szczepionkę. Okazało
się, ze firmy Pfizer i BioNtech dokonały tego najszybciej i ich
szczepionka rozprowadzane jest po krajach członkowskich. Można
narzekać, że szczepionek jest za mało i że to wina Unii. Ale — po
pierwsze — w Polsce są już setki tysięcy dawek, które czekają na
wykorzystanie. A — po wtóre — co by się stało, gdyby UE nie
koordynowała zakupów i kraje członkowskie kupowały szczepionki
samodzielnie w firmach farmaceutycznych? Czy nasz rząd byłby w
stanie zapłacić za szczepionkę tyle, co Niemcy czy Francja?
Gdzie szczepionki od Donalda?
Skoro rząd narzeka, że ma za mało szczepionek, to powinien
wykorzystać swe zachwalane kontakty w Ameryce. Na finale kampanii
prezydenckiej w Polsce latem minionego roku prezydent Andrzej Duda
spotkał się z Donaldem Trumpem. Po spotkaniu, TVP Info podało
sensacyjną informację, że Polska zostanie pierwszym krajem,
zaopatrzonym przez USA w szczepionkę na koronawirusa. Jak się
okazało ani jedna dawka szczepionki od Trumpa nie trafiła do
naszego kraju.
Zresztą Trump kończy prezydenturę w marnym stylu — nie może
pogodzić się z porażką i nie potrafi odejść ze stanowiska.
Twierdzi, że wybory w USA zostały sfałszowane — dokładnie tak, jak
twierdzili w przeszłości politycy PiS, gdy przegrywali wybory w
Polsce.
Zachowanie Trumpa doprowadziło do zamieszek, a tłum jego
zwolenników zaatakował Kapitol — siedzibę amerykańskiego
parlamentu. Większość liderów światowych skrytykowało zarówno
prezydenta USA, jak i protestujących. Jak w tej sytuacji zachowała
się Polska? Andrzej Duda napisał, że to wewnętrzna sprawa USA, a
jego minister Krzysztof Szczerski stwierdził, że zachowanie
protestujących przypomina zachowanie polskiej opozycji z przełomu
2016 i 2017 r., gdy doszło do zablokowania sali plenarnej Sejmu. Tę
brawurową teorię podtrzymała Telewizja Publiczna, która
przypomniała swe epokowe dzieło — film „Pucz”, zrealizowany w
tamtym właśnie czasie. Jeśli jednak szukać w polskiej polityce
analogii do napastników z Kapitolu, to raczej w środowisku PiS. No
bo porównajmy choćby wiarę w spiski. W szturmie na Kapitol udział
brali ludzie, wierzący w teorię spiskową QAnon. Według niej Donald
Trump toczy wojnę z globalnym spiskiem pedofili. W PiS za to
powszechna jest wiara, że Jarosław Kaczyński walczy z tzw. układem
— spiskiem polityków, mafiozów, specsłużb i liberalnych mediów.
To Kaczyński nazwał protest opozycji z 2016 i 2017 r. próbą
„puczu”. Ba, prokuratura za jego życzeniem prowadziła nawet
śledztwo w tej sprawie. Co ustaliła?
Szczepienia celebrytów. Janda zawaliła rolę
Celebryci, ludzie mediów, biznesu i polityki zaszczepili się bez kolejki na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Wśród zaszczepionych są: Krystyna Janda, Andrzej Seweryn, Maria Seweryn, Emilia Krakowska, Olgierd Łukaszewicz, Wiktor Zborowski, Magda Umer, Radosław Pazura, Michał Bajor, Grzegorz Warchoł, Krzysztof Materna, współzałożyciel TVN Mariusz Walter, obecni szefowie TVN Katarzyna Kieli (z mężem) i Edward Miszczak (z partnerką), Leszek Miller i jego żona, a także biznesowe klany Grycanów i Erisów. Zaszczepieni mieli różne tłumaczenia. Jedni twierdzili, że byli przekonani, iż szczepią się w ramach kampanii promocji szczepień. Inni — że przypadkiem dowiedzieli się o szczepieniach ze strony internetowej WUM i po prostu sobie przyjechali do gabinetu zabiegowego. Nie trzyma się to jednak kupy, bo — dla przykładu — Leszek Miller załatwił sobie szczepionkę bez kolejki w zupełnie inny sposób niż aktorzy. Skorzystał ze starej, politycznej znajomości. Szczepionki są w tej chwili towarem deficytowym, dla wielu wręcz szansą na przeżycie. Kolejkę do szczepień możemy więc traktować jako kolejkę do życia. W tej sytuacji oczekiwania wobec postaci tak ikonicznych jak Janda — które chcą być autorytetami w sprawach społecznych i politycznych — są proste: dawanie dobrego przykładu. Wybitna aktorka — która poza kolejką zaczepiła swą rodzinę i aktorów swego teatru — w tej roli zupełnie zawiodła. Czy ta przykra historia może przynieść jakieś pozytywne skutki? Czy sceptyczne wobec szczepionek społeczeństwo może zmienić nastawienie?